O noszeniu w chuście

Od pewnego czasu na ulicach polskich miast coraz częściej można zauważyć uśmiechniętych rodziców z przytulonymi do nich dziećmi omotanymi kawałkiem materiału.

Noszenie dzieci w chuście. Czy to tylko nowa moda?

Dzisiejsze mamy i ojcowie chcą żyć aktywnie. Chcą też, nie rezygnując z realizowania własnych planów, marzeń i pasji, być blisko dziecka. Powoli wprowadzać bezbronnego noworodka w życie. Zapewnić mu maksimum bezpieczeństwa. Od samego początku świadomie budować emocjonalną więź i zaufanie. Pokazać swoim pociechom świat zaspokajając jednak ich podstawowe potrzeby – dotyku, kontaktu i miłości. Chusta, z racji bliskości rodzica i dziecka, pozwala na łatwe i precyzyjne odczytywanie sygnałów. Pomaga młodym rodzicom szybciej poczuć się pewnie w roli opiekuna. Mama lub tata, którzy potrafią ukoić dziecięce kolki czy ból ząbkowania, są zadowoleni i otwarci na nowe wyzwania związane z rozwojem małego człowieka. „To sposób na wczesną i intensywną komunikację” (1) Zwłaszcza dla ojców, którzy mają w końcu szansę poczuć bliskość ze swoim potomkiem.

Chusta to często dodatkowe dwie wolne ręce. Doceniają to zwłaszcza mamy noworodków, które domagają się częstego brania na ręce oraz mamy rodzeństwa, którym trzeba się zająć. Łatwiej pogodzić codzienne domowe obowiązki, takie jak sprzątanie, gotowanie, drobne sprawunki w sklepie, odrabianie lekcji z bratem lub siostrą, kiedy maluszek w cieple i spokoju odpoczywa ufnie wtulony w mamę, słysząc bicie jej serca. Łatwiej poradzić sobie z niesfornym, zbuntowanym dwulatkiem, kiedy można dziecięce smutki, a często i agresję, ukołysać, nie tracąc jednocześnie z oczu np. gotowanego obiadu. Dzięki noszeniu dzieci są spokojniejsze, łatwiej znoszą rozstanie z rodzicami, a dostateczna ilość matczynego ciepła sprawia, że po zejściu „na ziemię” śmiało penetrują otoczenie. Chusta to w także ulga dla kręgosłupa - prawidłowo zawiązana „odejmuje” dziecku kilogramów. Wiele mam mówi o noszeniu w chuście, że dała im „wolność”. Mogły zadbać o siebie, swój rozwój, pójść na wystawę, do kina, sklepu, a nawet poćwiczyć. Mogły spokojnie i dyskretnie nakarmić dziecko w miejscach publicznych nie będąc skazane na szybki powrót do domu z małym głodomorem.

Chusta to znakomity środek transportu. Alternatywa dla wózka, którym przecież nie zawsze łatwo się poruszać. Zwłaszcza na co dzień, w mieście pełnym barier architektonicznych – schodów, krawężników, nierównych chodników. I w podróży - samolotem, pociągiem, tramwajem, autobusem. Na wakacjach nad morzem, w górach, w lesie. Wszędzie tam prościej poruszać się z dzieckiem w chuście.

Chusta może być także przyjacielem rodziców dzieci chorych. Dzięki noszeniu i przytulaniu dzieci, które muszą przebywać w szpitalu dużo lepiej znoszą niedogodności pobytu poza domem. To ułatwienie i nieoceniona pomoc dla rodziców dzieci szczególnej troski oraz gdy sami rodzice są niepełnosprawni. „Odpowiednio użyta chusta (najlepiej pod okiem lekarza specjalisty) może … stać się istotnym narzędziem terapii” (1) w leczeniu dysplazji biodrowej, asymetrii, wzmożonego napięcia mięśniowego, a nawet refluksu żołądkowo-przełykowego. Mamom z depresją poporodową chusta często pozwala poczuć na nowo radość macierzyństwa. To alternatywa dla rodziców adopcyjnych na „nadrobienie” okresu ciąży.

Noszenie w chustach to połączenie dynamicznej teraźniejszości z pierwotnym instynktem i tradycją, to część naszego dziedzictwa kulturowego. „Przez miliony lat dzieci od momentu narodzin były trzymane tuż przy matce” (2) . W skórach, chustach i nosidłach przypominających opaski, torby, kosze, hamaki przemieszczały się z dorosłymi i z ich ramion oglądały rzeczywistość „od środka”, z centrum wydarzeń. Podobnie jest dzisiaj. „Dziecko noszone na wysokości twarzy dorosłej osoby jest częściej obecne w świecie dorosłych i wprowadzane w sprawy dorosłego świata. Do malucha noszonego częściej się mówi, częściej mu się wiele rzeczy pokazuje, komentuje widziane obrazy, podaje rzeczy do spróbowania, powąchania” (1)

Dzisiaj chusty to wielka różnorodność - rodzajów, kolorów i wzorów, materiałów, splotów i technik noszenia. To modny i wygodny sposób na przemieszczanie się z malutkim dzieckiem. To wyjście naprzeciw jego potrzebom, swoista filozofia wychowania oparta na bezpośrednim i pełnym szacunku kontakcie z małym człowiekiem.

Być noszonym, kołysanym, pieszczonym, masowanym – wszystko to jest pożywieniem dla dziecka, równie koniecznym jak witaminy, sole mineralne i proteiny”(3)

autor: Karolina Szczepańska

Literatura:

1.Magdalena Sendor, Noś swoje dziecko, Wydawnictwo Harmonia, Gdańsk 2008

2.Liedloff Jean, W głębi kontinuum, Dom Wydawniczo-Księgarski Kos, Katowice 1995

3.Frederick Leboyer, Shantala, un art traditionnel le massage des enfants, Seuil 2004